Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: “Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”.

(Mk 16, 15-18)

W dzisiejszym Słowie jesteśmy świadkami sceny, która ma miejsce po zmartwychwstaniu. Jezus posyła uczniów na cały świat z Dobrą Nowiną. Mówi, że ci którzy uwierzą, będą czynić wielkie rzeczy, będą uzdrawiać i wypędzać złe duchy. Piękne jest to, jak niesamowite czyny są możliwe dzięki wierze w Zmartwychwstałego. Właściwie nie ma rzeczy niemożliwych, kiedy obok jest obecny Chrystus, kiedy całym sercem wierzy się w Niego.

Dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje niezwykłe cuda, które są nam niemal obce. Raczej mało kto miał okazję spotkać się z sytuacją, gdzie pod wpływem wiary, np. niewidomy nagle odzyskał wzrok, czy głuchy zaczął słyszeć. Przypuszczalnie niewiele osób było świadkiem takiej niesamowitości. Tylko, że to nieprawda. Codziennie jesteśmy świadkami takich cudów, tylko ich nie zauważamy. Ile razy przecież byliśmy świadkami sytuacji, kiedy ktoś rzucił palenie, przestał być praktykującym alkoholikiem, zaczął pracować nad sobą i choćby zaczął regularnie myć zęby, albo zaczął być uprzejmy, a wcześniej taki nie był. To są przecież sytuacje, o których mówił Jezus, to są te złe duchy, które będziemy wyrzucać w Jego imię. To jest owoc naszych modlitwy. To są te nowe języki, którymi będziemy władać, języki miłości. To są te węże, które będziemy brać w ręce.

Niejednokrotnie tak życiu człowieka bywa, że spodziewa się niezwykłych zmian, wielkich rewolucji, a przegapia to, co dzieje się praktycznie na jego oczach. Później jeszcze jest w stanie narzekać na to, że Bóg nie wysłuchuje modlitw, że jest obojętny na to, co się dzieje i nie interweniuje w żaden sposób. Problem jest taki, że JA spodziewam się tego czy tamtego, że JA chcę tak czy inaczej, że JA pragnę to zrobić tak, a nie chcę tego jak BÓG, tylko jak JA. To na tym polega wiara, na tym polega modlitwa, że to Bóg działa przez nas, to Chrystus działa przez nas, a nie my działamy z pomocą Zmartwychwstałego. „Tym zaś, którzy uwierzą…” – tutaj nie chodzi o uwierzenie w Chrystusa i na tym koniec, ale chodzi o uwierzenie w Chrystusa, i Chrystusowi. Wierzyć w Niego to jedno, ale wierzyć Jemu to osobna sprawa.

Na zakończenie chciałbym zostawić kilka pytań do osobistego przemyślenia. Dlaczego właściwie wierzę w Chrystusa? Czy wierzę Chrystusowi? Jaki ostatni mały cud spotkał mnie w życiu? Za co jestem najbardziej wdzięczny Chrystusowi?

Kamil Szczurek