I
Współczesny świat sprawia, że człowiek staje się coraz bardziej przytłoczony i zagubiony. Z takim stwierdzeniem, zapewne większość społeczeństwa się nie zgodzi. Jednak młodemu pokoleniu pogrążonemu w wirtualnym świecie coraz trudniej się wyciszyć.
Wydaje mi się, że brak ciszy jest problemem, który wpływa na brak zdecydowania
i podejmowania życiowych decyzji. Coraz bardziej tkwimy w złudnym przekonaniu, że siebie znamy, po czym okazuje się, że jednak tak nie jest. Te problemy stały się w pewnym sensie współczesną chorobą społeczeństwa.
Pisząc te słowa, patrzę także przez pryzmat własnego doświadczenia. Po maturze podjąłem studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Snucie planów i marzeń o przyszłości, jednoczesne przynaglenie wezwaniem Bożym, a także czas pandemii sprawiły, że był to bardzo trudny czas w moim życiu. Z jednej strony pragnąłem wstąpić do seminarium, z drugiej podążać drogą własnych planów.
Jednak głos wezwania przez Pana coraz bardziej utwierdzał mnie, że czas odpowiedzieć na Jego wezwanie. Miałem wiele obaw i ciężko mi było rozstać się z własną wizją i „światem”. Rozeznając powołanie, postanowiłem wstąpić do Wyższego Seminarium Archidiecezji Krakowskiej. Wiadomość o roku propedeutycznym była trudna do przyjęcia.
Było wiele obaw i niezadowolenia z powodu wprowadzonej reformy formacji seminaryjnej. Wydawało mi się, że rok studiów świeckich wystarczająco pozwolił mi rozeznać i podjąć właściwą decyzję. Po kilku miesiącach formacji na „propedeutyku” dostrzegam wiele pozytywnych zmian, które wniósł do mojego życia.
Czas wyciszenia, z dala od Krakowa pozwolił przede wszystkim poznać siebie, swoje wady i braki nad którymi trzeba pracować. To bardzo ważne, by odnaleźć ciszę, która jest podstawą rozwoju życia duchowego. Piękno otaczającej przyrody, również temu sprzyjało. Bezcenny czas, w którym mogę wsłuchiwać się w głos Pana, pozwolił mi utwierdzić się w podjętej decyzji. Pragnienie do pójścia za Panem jest żywe. Jednak czas „propedeutyka” wskazał mi, jak ważne jest, aby pielęgnować życie duszy każdego dnia. Pomimo różnych obaw i trudności, pokładam ufność w Panu, z pragnieniem wypełnienia Jego woli.
Kapłan ma czynić ze swojego życia ofiarę jak jego Mistrz Chrystus. Bardzo podniosłe są te słowa, jak jednak je wprowadzić w czyn? „Propedeutyk” uświadomił mi, że aby iść za Panem trzeba wypleniać egoizm ze swojego życia. Ten czas sprzyjał temu, aby uczyć się miłości ofiarnej, chociażby w najmniejszych czynnościach. Szczególnie cenię wolontariat w lokalnym ośrodku pomocy społecznej „Caritas”. To tam wśród chorych, starszych, cierpiących osób spotkałem Chrystusa. Czas roku propedeutycznego to cenny i potrzebny czas, który spokojnie pozwoli Ci, Drogi Czytelniku, wsłuchać się w głos Pana i podjąć drogę powołania życiowego.
Różne są drogi życiowe, ale cel jest jeden – świętość! Jeżeli myślisz o kapłaństwie, nie lękaj się podjąć formację w domu propedeutycznym w Zembrzycach. Ten czas na pewno przygotuje Cię do drogi jakiej Bóg pragnie w twoim życiu!
Bartłomiej Rytel
II
Rok propedeutyczny był dla mnie zaskoczeniem, ponieważ wcześniej nie słyszałem o takim czymś. Na początku podchodziłem do tego bardzo sceptycznie, ale już po pierwszym miesiącu zacząłem dostrzegać jego plusy.
Przebywanie w swego rodzaju „odosobnieniu od świata” pomogło mi zebrać myśli i wejść głębiej w życie modlitewne. Był i nadal jest to czas, w którym udaje mi się poukładać pewne sprawy w moim życiu. Intensywnie też rozeznaję swoje powołanie i myślę, że dzięki temu, mam większą pewność tego, czego Pan Bóg ode mnie chce. Jestem wdzięczny za ten rok!
Filip Rzymanek
III
Informacja o etapie propedeutycznym wzbudziła we mnie bardzo pozytywne emocje. Po maturze chciałem zacząć studia, aby dać sobie rok na zastanowienie i przemyślenie: „Czy kapłaństwo to moja droga?”. Gdy dowiedziałem się, że w seminarium Archidiecezji Krakowskiej jest planowany pierwszy w historii etap propedeutyczny, pomyślałem: „ten rok spadł mi z nieba”. Po upływie tych kilku miesięcy, mogę śmiało stwierdzić, że ten czas spędzony w Zembrzycach był mi bardzo potrzebny. Pozwolił mi lepiej poznać samego siebie, moje mocne strony, ale także słabości. Cieszę się również, że przez ten czas mogłem rozwinąć się w sferze duchowej oraz intelektualnej, czego efekty nie tylko sam zauważam, ale także moi bliscy. Jestem wdzięczny Bogu za ten czas, za ludzi których tutaj spotkałem – szczególnie osoby starsze oraz uchodźców, którym posługiwaliśmy w Domu wczasowo-rehabilitacyjnym prowadzonym przez Caritas Archidiecezji Krakowskiej. Nie wiem, jak Bóg dalej pokieruje moim życiem, ale jestem pewien tego, że rok propedeutyczny bardzo pozytywnie wpłynął na moją wiarę, kontakt z Bogiem i drugim człowiekiem.
Kacper Białożyt
IV
Wiadomość o dodatkowym roku, który zwie się „etap propedeutyczny”, była to dla mnie zaskakująca i dość niepokojąca. Dziś rozumiem, że nie ma się czego lękać.
Słowem klucz etapu propedeutycznego jest „rozmyślanie”. Rozmyślanie nad sensem mojego powołania oraz wejście w głęboką relację z Panem Bogiem. Podczas tego roku można stworzyć swoistą pustynię. Otaczająca natura – piękna przyroda, lasy, zwierzęta oraz praca w ogrodzie, pozwala na stworzenie przestrzeni wewnętrznej. Z dala od zgiełku i przez czas na rozmyślanie można głębiej zrozumieć siebie i swoje powołanie. „Propedeutyk” pomaga również w pogłębianiu wiedzy intelektualnej, poprzez wykłady oraz czas na czytanie książek, naukę nowych języków oraz wprowadzenie w studia teologiczne. Bardzo sobie cenię czas. Ten, którego nie brakuje, a mogę go tracić w kaplicy. „Propedeutyk” to okres zrozumienia swego powołania. Otaczająca cisza pozwala wejść w siebie – zrozumieć swoja niedojrzałość, lęki i słabości. Wypróbować siebie, a zarazem zacząć pracować nad sobą.
Czy zostanę księdzem? Nie wiem. Przede mną bowiem jeszcze kilka lat rozeznawania, ale pragnienie kapłaństwa jest nadal w moim sercu. Uważam, że jest to miejsce, gdzie będzie można, przy pomocy łaski Bożej, spokojnie rozwiać wszelkie wątpliwości.
Łukasz Bernaś
V
Powołanie życiowe każdego człowieka, zwłaszcza mężczyzny, który decyduje się wkroczyć na drogę formacji seminaryjnej, to ogromna tajemnica. Możemy przeczytać o definicjach powołania w Internecie i książkach jemu poświęconych, jednak żadne z nich nie odzwierciedlą rzeczywistości ani nie odkryją rąbka tajemnicy, jakim jest powołanie mężczyzny do Chrystusowego Kapłaństwa. Historia mojego powołania rozpoczęła się dość dawno, już po przystąpieniu do Pierwszej Komunii Świętej, kiedy zostałem ministrantem. Myślę, że lata służby, spotkani dzięki niej wspaniali kapłani, umożliwiało mi stopniowe odkrywanie życiowego powołania. Tak dzięki Bożej Opatrzności i zbiegom różnych wydarzeń znalazłem się na roku propedeutycznym, który zgodnie z decyzją Episkopatu Polski i wytycznymi Stolicy Apostolskiej ma być integralnym elementem formacji alumnów.
Jak zawsze, początki były trudne, nie do końca rozumiałem istotę i sens tego dodatkowego roku. Jednak dzisiaj ze spokojnym sumieniem mogę stwierdzić, że nie był to zmarnowany rok, a wręcz przeciwnie, był bardzo potrzebny. Cieszę się, że dzięki pewnemu odosobnieniu mogliśmy jako rocznik lepiej się poznać oraz zintegrować, co ufam zaowocuje w przyszłości, przy naszej wspólnej pracy. Rok ten był również idealnym czasem na pogłębienie relacji z Panem Bogiem, w pewnym sensie odnalezieniem „swojej” modlitwy.
„Nasze mozolne wysiłki Pan swoją łaską wzbogacił”. Głęboko wierzę, że kolejne lata naszej formacji będą dobrym czasem nauki, integracji, a przede wszystkim okazją do jeszcze ściślejszego zjednoczenia z kochającym nas i miłosiernym Sercem Jezusa, które każdego dnia nam przypomina: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem” (J15,16).
Kamil Kukiełka
VI
Jestem klerykiem etapu propedeutycznego WSD AK w Zembrzycach. Czas formacji jest dla mnie dobrym momentem do pogłębienia relacji z Bogiem i ludźmi, rozeznania swojej drogi życiowej i pracy nad sobą. Przebywanie blisko natury bardzo pomaga w przemyśleniach. Bardzo ważna jest dla mnie również pomoc drugiemu człowiekowi, zwłaszcza w domu wczasowo-rehabilitacyjnym im. Brata Alberta w Zembrzycach. Uwrażliwia to na drugiego człowieka oraz na jego cierpienie. Pomimo wielu trudnych chwil i kryzysów jest to na pewno błogosławiony czas!
Maciej Jachym