Jezus przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o tę przypowieść. Odpowiedział im: «I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka, i zostaje wydalone na zewnątrz». Tak uznał wszystkie potrawy za czyste.
I mówił dalej: «Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».
(Mk 7, 14-23)
Dzisiaj przypatrujemy się dalszej części wczorajszego dialogu Jezusa z faryzeuszami. Centralne zdanie: Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (Mk 7,15), przypomina nam o tym, że prawdziwa nieczystość pochodzi z serca. Ta przypowieść spowodowała niepewność wśród uczniów i sprowokowała ich pytanie do Jezusa. Nie zniechęcajmy się słowami, które wyrażają pewien zawód, że jeszcze tak wiele brakuje Jego uczniom do zrozumienia i zapytajmy ponownie Mistrza z Nazaretu o sens tego tekstu.
Gdy św. Marek przytacza słowa Pana mówi, że to co powoduje, że człowiek schodzi na złą drogę to kondycja serca. Słuchacze Ewangelii słyszeli tam słowo kardia, które znaczeniowo nie ograniczało się jedynie do serca, czy umysłu, ale do całego życia wewnętrznego człowieka. Zatem jakie jest Twoje życie wewnętrzne, takie będą Twoje uczynki.
Pewien z wykładowców powtarzał nam, w charakterystyczny dla siebie sposób: „Obudź w sobie olbrzyma! Nie jesteś karłem!”, co powodowało powszechne rozweselenie na sali wykładowej. Ale gdy przypominam sobie to zdanie, stwierdzam, że jest idealnym komentarzem do dzisiejszej perykopy. Dbamy o zdrowie fizyczne, swój wygląd, czasami zaniedbując to, co jest niezbędne do życia wewnętrznego. Stajemy się duchowymi karłami, których uczynki są takie jak wymienione antyprzykłady. Tylko duchowy olbrzym to prawdziwy chrześcijanin.
Jak zatem go obudzić?
Oczywiście można tutaj napisać, że trzeba się modlić, ale każdy musi znaleźć swój indywidualny sposób. O to właśnie chodzi w rozwoju duchowym. Szukajmy wskazówek w Słowie Bożym. Zwróćmy uwagę na to: co wchodzi z zewnątrz w człowieka. Na chwilę przejdźmy do fragmentu z 11. rozdziału Księgi Kapłańskiej, gdyż Jezus właśnie do niego się odwołuje, wypowiadając to zdanie. Padają tam słowa, że Izrael ma nie spożywać wielbłądów, zajęcy, królików czy świń. Te zwierzęta same w sobie nie mogły zaszkodzić człowiekowi
i dobrze o tym wiemy. Czemu zatem Bóg zakazał jeść akurat ich? Tu musimy się opamiętać – nie zakazał. Popatrzmy na to z innej perspektywy. Pan Bóg wybrał swój naród i chciał go oddzielić od całej reszty. Nikt inny nie miał takich przepisów, wyróżniających go spośród reszty. „Nieczysty” wcale nie kłóci się z „dobry”. Wróćmy zatem do tego co wchodzi do człowieka. Otaczają nas wszelkie obrazy, dźwięki, informacje, zdarzenia, przedmioty, ludzie… To wszystko ani nie spełni za nas uczynku miłości, ani nie popełni za nas grzechu. Może jednak skutecznie „uśpić naszego olbrzyma”, znieczulić go i nie pozwolić mu działać. Wszystko co nas otacza, może próbować odciągnąć nas od Pana, co powoduje osłabienie naszej woli, a popełniane przez nas uczynki nie są na miarę dzieci Boga. Ileż razy przeglądanie Facebooka, Twittera, Instagrama, filmów na Netflixie, czy innych rzeczy, odciągnęło nas od tego, aby chwilę dłużej się pomodlić, spotkać z Panem, ubogacić życie wewnętrzne. Idąc nawet nieco dalej, ileż razy słuchaliśmy muzyki, może nawet pobożnej, uwielbieniowej, a nie spotkaliśmy się ze sobą, ze swoimi emocjami, problemami, które potrzebowały naszej uwagi.
Nikt nie twierdzi, że relaks przy muzyce, dobrym filmie, czy wideo spotkanie ze znajomymi są niepotrzebne. Są jak najbardziej konieczne, ale pamiętajmy, że to co zewnętrzne ma nas podprowadzać do „budzenia olbrzyma”, ma nas przygotować do życia z Bogiem w wieczności, gdyż tutaj jesteśmy tylko tymczasowo.
Zastanówmy się dzisiaj nad tym, co usypia naszego „olbrzyma”, co sprawia, że dalej jesteśmy „karłami”, co jest dobre, a mogłoby być lepsze?
Michał Krasowski