Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” Wtedy odszedł od Niej anioł.

(Łk 1, 26-38)

            W życiu człowieka roztropność ma wielkie znaczenie, pozwala bowiem na szukanie prawdziwego szczęścia i unikanie tego, co może nas zranić. Z roztropnością wiąże się umiejętność zaplanowania każdego dnia. Abyśmy mogli dobrze spełniać zadania, które stawia przed nami codzienność, potrzebujemy wyznaczyć konkretny czas na konkretne czynności; potrzeba nam pewnej hierarchii, która wskazuje, co jest ważniejsze, a co mniej istotne. To właśnie roztropność podpowiada nam, że stracony czas przemija bezpowrotnie, a przed marnotrawstwem strzeże umiejętne planowanie.

            Cenną umiejętnością jest porządkowanie otaczającej nas rzeczywistości dzięki roztropnemu dysponowaniu czasem. Ona jednak nie wystarcza do tego, aby osiągnąć szczęście. Pułapką dzisiejszego świata jest nagląca potrzeba samorealizacji. Zaplanuję swoją codzienność, swoje życie; wszystko ułożę po swojemu, w zgodzie z własnymi odczuciami i wrażeniami, stanę się człowiekiem sukcesu, który wszystko, co zaplanował, zrealizował – to pokusa, która dopada niejednego z nas. Prowadzi ona w ostatecznym rozrachunku albo do sycenia swojego egoizmu, albo frustracji, gdy nasze plany zawodzą, a czasem po prostu sypią się w drobny mak.

            Pragniemy być panami swojego losu, kowalami naszej codzienności; ona jednak wymyka się nam, ponieważ nie jest stała i potrafi zaskakiwać. Serce człowieka zaś, aby odnalazło prawdziwe szczęście, poszukuje czegoś pewnego, poszukuje niepodważalnego fundamentu, który pozostanie niezmienny bez względu na wszystko. Gdzie go szukać, jeśli nie daje się odnaleźć w doskonałym planowaniu swojego życia?

            Odpowiedź tkwi w prostych słowach młodej, pokornej Maryi – w słowach prostych, a jednocześnie tak głębokich; w słowach tak dobrze nam znanych: „Niech mi się stanie według twego słowa”. Czy jednak naprawdę znamy te słowa? Czy kiedykolwiek doświadczyliśmy ich prawdziwości nie tylko swoim rozumem, ale także swoim sercem? Również Maryja miała własne plany, była przecież z Józefem zaręczona. Te plany jednak nie były najistotniejsze; sensem jej życia było codzienne pytanie skierowane ku Bogu: „Panie, czego ode mnie oczekujesz?”. Dzięki temu ona naprawdę odnalazła największe szczęście; szczęście, którego nie może dać nic na tym świecie. Dlaczego? Ponieważ nie szukała siebie, ale Boga.

            A czy ja potrafię w Bożej woli dostrzec sens mojego życia?

Kacper Biłyk