(Mk 14, 1 – 15, 47)
Ile razy w moim życiu bałem się śmierci? Albo inaczej, ile razy w moim życiu bałem się życia? Po raz kolejny w moim życiu słyszę opis Męki Pańskiej, po raz kolejny słyszę o cierpieniu, zdradzie i śmierci, to takie ludzkie, tak różne od moich oczekiwań, jakie pragnąłbym realizować we własnym życiu. Krzyż może pozostać dla mnie znakiem bez treści, a męka Pana historią, która przeraża, bo ukazuje to, co czeka nas na pewno, co przywodzi na myśl grozę i smutek, tym czymś jest śmierć, ból, opuszczenie. Tajemnica cierpienia staje się dla nas obca, dlaczego? Bo ukazuje realizm, którego nie chcemy przyjąć…
Jezus przyjmuje ten ludzki realizm, aby nas życie nie przerażało, aby nasze grzechy, słabości
i wady przezwyciężyć, abyśmy mieli życie w pełni, czyli posiadali go takim, jakim ono jest
w zamyśle Boga – wynikające z miłości i do miłości wzywające. Mój strach przed śmiercią
w głównej mierze wynika tak naprawdę z lęku przed życiem, które niesie swoje własne trudy, smutki, cierpienia… My nie chcemy słyszeć o zdradzie, bólu i stracie, a jednak to jest część naszego życia. Krzyż przemawia do nas, ukazując realizm, bo w życiu chodzi o miłość! Nieważne co się dzieje i co na nas spada, jednak jeśli wszystko przyjmiemy z miłością do Boga i człowieka, to ani życie, ani śmierć nie będą budzić w nas lęku…
Jezus prawdziwie umarł za mnie, czy będę potrafił/a umrzeć dla Niego? Dla wszystkich tych, którzy na różny sposób potrafią z Nim umrzeć, krzyż staje się źródłem życia, bo jest aktem wiecznej miłości Boga.
Panie, naucz mnie w męce swojej obmyć moje życie, zabierz na krzyż i do swego grobu moje lęki, by obchodząc pamiątkę Zmartwychwstania i we mnie samym mogło zmartwychwstać życie.
Szymon Trzepaczka