Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. A oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Ufaj, synu! Odpuszczone są ci twoje grzechy». Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: On bluźni. A Jezus, znając ich myśli, rzekł: «Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem łatwiej jest powiedzieć: „Odpuszczone są ci twoje grzechy”, czy też powiedzieć: „Wstań i chodź!” Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów» – rzekł do paralityka: «Wstań, weź swoje łoże i idź do swego domu!» On wstał i poszedł do domu. A tłumy ogarnął lęk na ten widok, i wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił ludziom.
(Mt 9, 1-8)
W dzisiejszych czasach, mimo że medycyna poczyniła tak wielkie postępy, potrzeba ogromnych wysiłków lekarzy i terapeutów, aby przywrócić zdolność funkcjonowania członkom dotkniętym przez paraliż. Potrzebny jest również wysiłek chorego, aby chciał poddać się rehabilitacji. Jednak powrót do zdrowia po paraliżu i przywrócenie pełnej sprawności ruchowej jest możliwe. Właściwie każdy szpital może pochwalić sukcesami w walce z tą chorobą. Inaczej wygląda sprawa związana z odpuszczaniem grzechów. Tej zdolności nie posiada żaden szpital czy klinika, żaden lekarz czy terapeuta, żaden sąd, zakład karny czy wychowawczy.
Paralityk, bohater dzisiejszej Ewangelii, jak również wszyscy, którzy wokół niego się zgromadzili, z pewnością musieli być niemało zaskoczeni zachowaniem i słowami Jezusa. Człowiek, który nie może się ruszać, przytwierdzony do łoża, niesamodzielny, wymagający ciągłej opieki, zostaje przyniesiony do Jezusa, mając nadzieję, że On go z paraliżu uzdrowi. Zamiast tego, ku zaskoczeni wszystkich, Jezus mówi: „Odpuszczone są ci twoje grzechy”.
Jezus dobrze wie, co robi. Mimo że przywrócenie zdrowia chorym nie sprawiało Mu większych trudności, dokonując najpierw uzdrowienia wewnętrznego, Jezus pokazuje właściwą kolejność i wagę naszych pragnień. Na próżno szukać uzdrowienia naszych chorób fizycznych, jeśli wpierw nie nastąpi nasze oczyszczenie z grzechów.
To nieprawda, że dzisiaj nie dokonują się cuda takie jak te, które czynił Chrystus. Wystarczy zapoznać się ze świadectwami osób, które są przekonane o swoim uzdrowieniu fizycznym. Jednak, o wiele większe cuda, choć wydawałoby się mniej spektakularne, dokonują się w ciszy, przy kratkach konfesjonału, pomiędzy człowiekiem a Bogiem, przez usta kapłana. Każdego dnia, kilkaset tysięcy osób słyszy z ust kapłana słowa: „Wstań i chodź!” I rzeczywiście, wstając od kratek konfesjonału biorą swoje łoże, na którym spoczywali sparaliżowani duchowo, i odchodzą, „wielbiąc Boga, który takiej władzy udzielił ludziom”.
Może właśnie dzisiaj przez swoje Słowo, Bóg chce mnie zaprosić, abym zobaczył kondycję swojego ducha. Może już dawno jestem sparaliżowany duchowo? Czy wierzę, że „w Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą, Kościołowi zaś przekazał słowo jednania”? Czy naprawdę wierzę, że w sakramencie pokuty i pojednania dokonuje się moje wewnętrzne uzdrowienie?
Dominik Opyrchał