Coś się kończy, a coś się zaczyna. Kończy się rok 2021, a już za pasem nowy rok 2022. W naturalny sposób przychodzą mi teraz na myśl marzenia, które chciałbym zrealizować. Zaczynam myśleć o nadchodzących okazjach, aby pokonać niektóre moje słabości, o talentach, które chciałbym rozwinąć, o ludziach, których chciałbym spotkać, o miejscach, które chciałbym odwiedzić. Zbliżający się nowy rok to wielka szansa, aby dokonać zmian na lepsze, stąd napełnia mnie on nadzieją. W tej chwili zaczynam się zastanawiać, czy tylko to, co nowe, może napełniać nadzieją? To pytanie mogę też postawić w odwrotny sposób, mianowicie: czy moja nadzieja może karmić się także tym, co już znam od dawna, do czego zdążyłem się już przyzwyczaić?
Schyłek starego roku jest czasem podsumowań. Jako chrześcijanin jestem głęboko przekonany, że tego rodzaju podsumowanie powinno być pytaniem, które zadam sobie, we wnętrzu sumienia. W Ewangelii św. Mateusza czytamy: „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę” (Mt 13, 44). Pytanie, które pragnę sobie zadać brzmi: Czy w tym roku znalazłem skarb, jakim jest Królestwo niebieskie, jakim jest Jezus Chrystus, mój Zbawiciel i Przyjaciel? Skarbu z Ewangelii nie wystarczy tylko znaleźć, należy również poświęcić wszystko, aby go zdobyć. Zatem muszę zadać sobie kolejne pytanie: Czy – uradowany – dołożyłem wszystkich możliwych starań, aby skarb, który znalazłem, stał się moim skarbem?
Wokół szukania skarbu…
Odpowiedzi, które mi się nasuwają, nie napawają samym tylko optymizmem. Wiem przecież, jak często omijałem skarb szerokim łukiem – choć byłem w pełni świadomy, gdzie się on znajduje. Lecz równocześnie mam pewność, że zadanie szukania skarbu, o którym mówił Jezus to zadanie na całe życie. Widzę wyraźnie, że szukanie skarbu oraz poświęcanie wszystkiego dla jego zdobycia trwa od pierwszego mojego oddechu i będzie trwać aż do śmierci. Przypominam sobie zatem te lata, w których szukałem niezwykle wytrwale, kiedy to mogłem z czystym sumieniem powiedzieć: „Tak, prawie znalazłem, czuję go, jest tu oto, tak blisko”. Pamiętam również, że bywały lata chude, gdy nie tylko się nie trudziłem, aby zdobyć skarb, lecz z własnej winy zapominałem, gdzie tak właściwie się on znajduje.
Człowiek, który odnalazł skarb ukryty w roli, aby móc radować się nim w pełni, odkopał go spomiędzy wałów ziemi i wydobył na powierzchnię. Skarb był skryty – to znaczy niewidoczny na pierwszy rzut oka. Większość ludzi stąpała po nim, nic o tym nie wiedząc. Ten człowiek nie natknął się na skarb przez przypadek – lecz dzięki łasce Bożej, która wyprzedziła jego działanie. Nie poprzestał na tym, że trafił na skarb, lecz dołożył starań, aby wydobyć go na powierzchnię i sprzedał wszystko, aby uczynić skarb ukryty w roli naprawdę swoim jedynym skarbem.
Wejść w głębię poszukiwań…
Widzę jasno i wyraźnie, że nadzieja, która pozwala mi wybiegać z ufnością w przyszłość, równocześnie jest zwrócona w moją historię, która zaś posiada niezwykłą głębię. Nadzieja jest siłą napędową, która pozwala nie ustawać w szukaniu skarbu, która stale kładzie mi skarb przed oczy – ponieważ wiem, Kto jest moim Skarbem. Moim skarbem jest Jezus Chrystus, mój Zbawiciel i Przyjaciel. Wiem, że wzywa mnie On, abym uczynił swoje życie szukaniem Jego samego. To szukanie jest wkopywaniem się w głąb ziemi mojej codzienności. Jezus zachęca mnie, abym kopał coraz głębiej, żeby z każdym dniem być coraz bliżej Niego. Zaś ja, kiedy w całości i z oddaniem poświęcę się temu zadaniu, odkryję, że im jest głębiej, tym więcej pozostaje do odkrycia. Bowiem im jestem bliżej skarbu, tym bardziej dostrzegam jego piękno i obfitość. Można powiedzieć, że skarb o którym mowa jest jak kopalnia, której złoża są niewyczerpywalne, a ponadto bezcenne, zdolne coraz bardziej mniej zaskakiwać.
Kluczowy moment
Tym rozważaniem nie odkrywam Ameryki. Raczej powtarzam, to, co wyraziło już wielu przede mną. Jednym z nich był św. Grzegorz Wielki, papież z przełomu VI i VII wieku, a uczynił to w słowach: „Ci wszyscy bowiem, którzy kopiąc szukają skarbu, tym bardziej zapalają się do pracy, gdy zaczynają kopać głębiej. Bo gdy myślą, że zbliżają się tuż-tuż do ukrytego skarbu, tym gorliwiej trudzą się kopaniem. Ci zatem, którzy w pełni pragną obumrzeć, w pewnym sensie kopiąc szukają skarbu, bo im bliżsi są końca, tym bardziej okazują się zapaleni do dzieła. Nie ustają więc w trudzie, ale coraz bardziej angażują się w pracę, bo gdy myślą o coraz już bliższej nagrodzie, z tym większą przyjemnością mozolą się w swym dziele”.
Chciałbym ukazać jeden szczególny element, na który Grzegorz kładzie akcent. Wskazuje on na moment, w którym szukający skarbu jest tuż-tuż od niego. Jestem przekonany, że ten moment powinien być stanem, w którym stale szukam skarbu. Mój zapał i gorliwość powinny mnie zapalać do coraz owocniejszej pracy, bo przecież jestem już o krok. Taka dyspozycja będzie dla mnie źródłem niewyczerpalnej nadziei, gdyż jestem tuż-tuż – jeszcze moment a dotrę do celu, dotrę do Skarbu. Chodzi o to, abym każdego wieczora kładąc się spać mógł powiedzieć: „Tak, dzisiaj znalazłem”, a równocześnie abym budził się rankiem, pełen zapału do ponownego szukania, bo, jak mówił św. Ireneusz z Lyonu: „Bóg chrześcijański jest natomiast tak bogaty, że nawet znaleziony może być nadal poszukiwany i znajdywany przez wieki”.
Skarbem jest Bóg. Szukanie to życie. Nie wiem, jak długo ono potrwa, stąd chciałbym nie tracić ani minuty, lecz z każdym oddechem być coraz głębiej – to znaczy bliżej.
kleryk Szymon Krawczak