Wiele współczesnych kryzysów, takich jak pandemia, kryzys finansowy, migracyjny czy klimatyczny, są definiowane jako kryzysy troski. Powyższe problemy uwidoczniły, że w szczególny sposób przedkładamy raczej własne zatroskanie nad szeroko rozumianą troskę, zrozumienie czy wrażliwość. Boimy się o nasze zdrowie, ale często nie obchodzi nas już czyjeś życie, narzekamy na jakość powietrza i różnego rodzaju zanieczyszczenia, podczas gdy sami się do tego stanu przyczyniamy. Przykłady można by było mnożyć. Warto wobec tego spojrzeć na te aspekty ludzkiego życia, w których widoczna staje się ogromna różnica między słowami „troskać się” a „troszczyć się”.
Dom
Dawniej z domem kojarzono różnego rodzaju wartości podstawowe, archetypiczne; dom nade wszystko symbolizował bezpieczeństwo, spokój i stabilność. Wspominając nasze rodzinne domy, najczęściej myślimy o osobach nam najbliższych, tych, na których nam naprawdę zależy. Obecnie można zauważyć, że, w przeciwieństwie do utrwalonego przez wieki wzorca, dom stał się rozumiany w sposób skrajnie pragmatyczny. Jest to bardzo często znak pewnego prestiżu, materialny dowód pracowitości i rzetelności członków rodziny, którzy ten dom zamieszkują. Coraz rzadziej jest to miejsce, do którego odnosi się w znaczeniu emocjonalnym i z pewnego rodzaju nostalgią.
Dzisiaj „troszczyć się o dom” to głównie przejmować się jego formą wizualną lub użytkową. W czasie, w którym większość naszych aktywności została ograniczona, w związku z koniecznością pozostania w miejscu zamieszkania, warto na nowo docenić dom postrzegany jako żywa wspólnota ludzi. Często jesteśmy tak blisko siebie, bowiem dzieli nas tylko jedna ściana, a paradoksalnie w rzeczywistości żyjemy i zachowujemy się tak, jakby dzieliły nas setki kilometrów i dystans ten był nie do pokonania. Zamiast kupować do domu kolejny bibelot, który będzie pokrywał się coraz większą warstwą kurzu, może warto zainwestować na przykład w grę planszową, która rodzinę wzajemnie zintegruje czy zachęci do rozmowy na ważne tematy. Zacznijmy od małych gestów życzliwości i zainteresowania tak, aby na nowo obudzić w rodzinach wzajemną troskę o siebie.
Psychika
Obecnie zatroskanie człowieka o własną psychikę bardziej niż kiedykolwiek definiuje jego codzienność. Życie ma być przyjemne, wygodne i nieobciążające, a wszelkiego rodzaju problemy należy jak najszybciej eliminować lub przynajmniej minimalizować ich skutki. Ogólnie rzecz biorąc, XXI wiek to czas prymatu ludzkiej psychiki. Ta nieustanna „walka” o komfort psychiczny niestety zbiera coraz większe żniwo; dzisiaj częściej słyszy się o depresji jako chorobie cywilizacyjnej, „wypaleniu” na różnych życiowych płaszczyznach oraz innych problemach ze zdrowiem psychicznym.
Powyższe problemy znajdują podwaliny w życiu społecznym. Panuje bowiem powszechne przekonanie, że każdy powinien być sam sobie „sterem, żeglarzem, okrętem”. Jeżeli boryka się z trudnościami, to powinien sam sobie z nim poradzić; cudze kłopoty to nie moja sprawa. Dopóki większość z nas będzie przekonana o tym, że żyje tylko i wyłącznie sama dla siebie, to problemy będą narastać. Potrzeba nam odejścia od perspektywy ściśle indywidualnej ku wzajemnemu zrozumieniu. Czasami wystarczy po prostu zapytać, czy kolega lub koleżanka z pracy nie chcą o czymś porozmawiać, czy sąsiad lub sąsiadka nie potrzebują w czymś pomocy. Tym bardziej wypada uświadomić sobie, że na każdym etapie życia w pewien sposób wymagamy czyjegoś zainteresowania lub opieki. Innym razem dzieje się tak, że my sami tej pomocy udzielamy, bo świat jest naturalnie utkany ze współzależności.
Moralność
Zdaniem wielu ludzi, aby prowadzić dobre i uczciwe życie, właściwie postępować oraz kierować się wartościami, człowiek nie potrzebuje Boga ani religii. Wzorce wartości moralnych można dostrzec i wydobyć z innych źródeł. Co więcej, konkretny styl życia nieuwzgledniający wartości religijnych jest wręcz pożądany; człowiek czyni dobrze bez żadnych skrytych pobudek, nie oczekuje za dobre uczynki przyszłej nagrody.
W ślad za próbą wyeliminowania religijnego wzorca moralnego zaczęto poszukiwać alternatywnych źródeł moralności. Jedna z teorii mówi o tym, że dobro lub zło to kwestia ogólnego zadowolenia społeczeństwa. Ludzie postępują dobrze, gdy przynosi im to szczęście. Człowiek troszczy się zatem o to, co sprawia mu przyjemność, a nie o to, co w rzeczywistości jest dobre albo złe. Czy jednak moralność budowana na własnych przekonaniach i odczuciach ma jakąkolwiek rację bytu? Troska człowieka o właściwe postępowanie w życiu powinna opierać się na fundamencie daleko wykraczającym poza ludzkie przeczucia. Musi zatem istnieć źródło dobra wykraczające poza nas i większe od nas – transcendentne źródło dobra. Takie Dobro nadaje wszystkiemu sens, pozwala człowiekowi dostrzec, że nie jest dziełem przypadku, a wybór w konkretnych sytuacjach życiowych Dobra lub Zła ma swoje konsekwencje.
Każdy z nas coraz częściej przekonuje się o tym, że szeroko rozumiana troska to podwaliny naszego codziennego życia. Coraz usilniej pytamy „co przyniesie jutro?”. Wobec tego, troska może być impulsem do aktywizmu, do podjęcia działania. Niemniej wydaje się, że niezależnie od czasu, miejsca czy przestrzeni jesteśmy w szczególny sposób wezwani do bycia szczególnie wrażliwymi na konkretny wymiar ludzkiej biedy. Może to najlepszy czas, aby nasze „zatroskanie” przemieniać w prawdziwą „troskę”?
kleryk Kacper Zapała