Skoro moje starania, decyzje, pragnienia nie wpływają w oszałamiający sposób na wygląd świata, to czy warto się starać? Czy muszę brać odpowiedzialność za siebie, swoją przyszłość, kiedy różne zdarzenia, często inne osoby sprawiają, że wszelkie plany krzyżują się? Czy cokolwiek zależy ode mnie? Jeśli jednak w ten dylemat włączymy Boga, to czy może być życie, które nie ma sensu?
Obecnie spotykamy wokół nas wiele smutnych twarzy, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Dużo częściej ich wzrok skierowany jest w ekran smartfona niż wprost przed siebie, na świat, który ich otacza. Różne opinie specjalistów co jakiś czas przypominają o problemie nieumiejętności nawiązywania relacji międzyludzkich, nie mówiąc już o głębszym przeżywaniu wiary. W czasie pandemii ten głęboki smutek pogłębił się wokół nas, jednak jego przyczyny zdają się być takie same – mianowicie przekonanie o bezsensowności naszego życia. Nasze decyzje, osiągnięcia zdają się być nic nieznaczące. W gronie świętych jest człowiek, który sam doświadczył takiej bezsensowności na pewnym etapie swojego życia. Zwrócił się wówczas w kierunku Boga i odnalazł sens tego, co robił, założył zakon, a do dziś jest uznawany za patrona wszystkich rekolekcji. Chodzi o św. Ignacego z Loyoli. Rozważmy jedno z jego zdań, które pomoże na zobaczyć wartość naszych działań i decyzji: Rób tak, jakby wszystko zależało od ciebie, a módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga.
Wolność
„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1). Decyzje i nasze działania wiążą się nierozerwalnie z wolnością. Ofiara Chrystusa, jak mówi św. Paweł, wyzwoliła każdego człowieka. Problem jednak pojawia się w naszym rozumieniu wolności. Zarówno św. Ignacy w swoich przykrych doświadczeniach bezsensu, jak i my dzisiaj, którzy zbytnio sensu nie dostrzegamy, mamy zawężone pojmowanie swojej wolności. Ludzkość jest wspólnotą, w której każdy jest sobą, indywidualną częścią całości. Indywidualność rodzi się we wspólnocie. Niemożliwe byłoby określenie siebie bez odniesienia do konkretnej wspólnoty. Skoro jesteśmy tak bardzo zależni od innych, rodzi się w nas pytanie: czym jest moja wolność?
Uczciwie trzeba sobie uświadomić, że nigdy nie będziemy w pełni wolni od tego, co się dzieje wokół nas, obok nas i w nas. Jesteśmy zależni od świata, w którym żyjemy. Często pragnęlibyśmy, aby świat ten był inny, lepszy, piękniejszy, jednak nie jesteśmy w stanie przemienić go w całości. Świat zdaje się ograniczać naszą wolność. Prawdziwa wolność jednak, którą odkrył św. Ignacy, jest o wiele głębsza. Nie polega ona na zerwaniu zewnętrznych więzów, które niejako z musu czynią nas członkami ludzkiej społeczności. Jest ona wyzwoleniem płynącym od Chrystusa, jest wolnością „do” życia Bogiem, „do” wypełnienia konkretnej misji w tym świecie. Kościół jako wspólnota składa się z wielu członków. We wspólnocie tej każdy z członków musi odkryć swoją wielką wartość. Stanie się to dopiero wtedy, kiedy uświadomimy sobie, że wspólnota przetrwa co prawda bez nas, ale wówczas nie będzie już dłużej tą samą wspólnotą.
Rób tak, jakby wszystko zależało od ciebie
Nie mamy zatem wpływu na wszystko, nie znaczy to jednak, że nasze działania na nic nie wpływają. Odkrywanie świata, swojego miejsca w świecie, poznawanie ludzi, których spotykamy zależy od nas. Wszystko, co nas otacza, jest darem. Ludzie, którzy nas otaczają stanowią szansę daną przez Boga, aby dążyć do szczęścia poprzez wzajemne uświęcanie. Mamy wpływ na nasze życie, które zbudowane jest przede wszystkim z relacji z innymi ludźmi. Mamy więc również wpływ na tych, którzy są nam dani. Tworzone relacje są dla człowieka zadaniem – każdy z nas wezwany jest do odpowiedzialności za swoje życie, którego istotną częścią są ci, którzy nam w życiu towarzyszą. „Moje życie” to nie tylko ja sam, ale wspólnota, której jestem członkiem. Zawsze powinniśmy o tym pamiętać i robić wszystko, co w naszej mocy, aby zbliżać się do innych, w ten sposób realizując wezwanie do odpowiedzialności za własne życie. Nic więc dziwnego, że Chrystus podkreśla rolę naszych czynów: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,30). W kluczu odpowiedzialności każda nasza decyzja ma wielką wartość.
Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga.
Jednym z najważniejszych odkryć Ignacego było zrozumienie, że Jezus jest Przyjacielem jego życia. Przyjaźń ma to do siebie, że tworzące ją osoby nie koncentrują się na sobie, ale wzajemnie spoglądają ku wspólnemu celowi. Chrystus jako nasz Przyjaciel najpełniej pokazuje nam cel, do którego dążymy – jest nim zbawienie. Odnalezienie celu przybliża nas do odkrycia sensu naszego istnienia.
Boga możemy poznać na modlitwie. W tej przestrzeni wzrastamy i pozwalamy, aby Bóg stawał się nam coraz bliższy. To właśnie na modlitwie zaczynamy dostrzegać, że ostatecznie wszystko leży w Jego rękach – nasza historia, nasza teraźniejszość, nasza przyszłość. Ludzie, za których bierzemy odpowiedzialność, postawieni zostali na naszej drodze właśnie przez Boga i to On sam uzdalnia nas swoją łaską, żebyśmy potrafili troszczyć się o tych ludzi. Odkrywając to wszystko na modlitwie dostrzegamy, że będąc blisko Boga zmierzamy we właściwym kierunku. Zapewne dobrze znana jest nam myśl, że „wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie” (Jk 2,14). Trzeba jednak dodać, iż uczynki pozbawione wiary też mogą być martwe. To, co robimy, może nas uczynić ludźmi spełnionymi tylko wtedy, kiedy w naszych czynach będzie obecny Bóg, który jest ostatecznym celem naszego istnienia.
Nasze życie ma głęboki sens i możemy to odkryć już dziś, jak kiedyś odkrył to św. Ignacy Loyola. To, co robimy, ma sens, jeśli pokorze, uznając swoje ograniczenia przylgniemy w modlitwie do Chrystusa – Przyjaciela naszego życia. Choć to On kieruje naszym losem, to w Jego zbawczym planie jest miejsce dla naszych starań, ponieważ szanuje naszą wolność. W Jego obecności możemy znaleźć cel swego życia i odkryć misję, jaką powierzył nam do wypełnienia. W Jego obecności możemy odczuć prawdziwy pokój serca, płynący z odkrycia sensu naszego istnienia.
kleryk Szymon Trzepaczka