Pragnę się z wami podzielić kilkoma własnymi przemyśleniami, dotyczącymi trudnego tematu, jakim jest cierpienie. Jakiś czas temu pojawiły się one w mojej głowie, a w obecnej sytuacji zagrożenia, w jakiej żyje wiele osób, szczególnie starszych, na nowo powracają. Na samym początku przytoczę pewne wydarzenie, które miało miejsce, jeśli się nie mylę, w wakacje 2008 roku. Byłem wówczas w czwartej klasie podstawówki, a mimo to pamiętam, co wtedy się wydarzyło. Dziewczyna z oazy pojechała pociągiem z Krakowa do Pragi. Niestety na granicy zdarzył się wypadek: na jeden z wagonów, ten którym podróżowała, zawalił się remontowany most. Nie umarła ona od razu, dwa tygodnie leżała w śpiące. Tragiczny wypadek pozbawił życia młodą osobę, która dla wielu była autorytetem, wzorem. Kiedy takie rzeczy się dzieją, często nasuwa się pytanie: Dlaczego?

O cierpieniu możemy mówić wiele, a i tak wciąż będzie mało, dlatego chciałbym wam przedstawić takie postawy, które przyjęte wobec trudności, choroby i szeroko rozumianego bólu, są niewłaściwe. Pewne są dwie rzeczy: to, że cierpienie towarzyszyło, towarzyszy i będzie towarzyszyć człowiekowi oraz to, że może prowadzić ono do życiowej katastrofy albo człowieka umocnić. Jakie postawy mogą nas doprowadzić do katastrofy?

Po pierwsze, przekonanie, że jest ono dobrą, naturalną konsekwencją naszych czynów. Chociaż wydaje się oczywiste, że takie rozumowanie jest błędne, jednak w praktyce bywa różnie. Zresztą, taki pogląd był od dawna obecny w kulturze, czego dowodem mogą być np. nasze polskie przysłowia „skarał Bóg, za co mógł” czy „jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie”. Problem leży w tym, że cierpienie ma tak wiele form, iż można je nieraz odczytać jako karę, w tym przypadku karę Bożą. Jednak w ten sposób, to co jest złe (bo cierpienie jest złe, jak czytamy w Księdze Rodzaju), coś, co było konsekwencją grzechu rajskiego, odczytujemy jako dobre. Nawet, jeśli pewne cierpienia są efektem naszych czynów, nie zmienia to faktu, że cierpienie jest złem, które przydarza się w naszym życiu. Myślę, że przykładem skutków takiego podejścia była sytuacja wyzwolonych więźniów obozów koncentracyjnych. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś więcej, zachęcam do zapoznania się z postacią Viktora Frankla i jego dzieł.

Po drugie, poszukiwanie winowajcy. W trudnym doświadczeniu wydaje się nam nieraz, że wskazanie tego, kto zawinił, przyniesie nam ulgę, ale w rzeczywistości tylko pomnaża nasz ból. Poszukujemy więc winowajców wszędzie, a kiedy ich nie znajdujemy, winą za cierpienie obarczamy Boga, co bywa nierzadko powodem odchodzenia ludzi ochrzczonych z Kościoła. Powracając do przywołanej przeze mnie sytuacji z 2008 roku, również i tam można by wskazać co najmniej kilku winnych: maszynistę, który nic niepokojącego nie zauważył; zespół, który remontował most; rodzinę, która przecież wiedziała o wyjeździe; Boga, który nie wysłuchał modlitwy wielu osób; czy nawet samą dziewczynę, która gdyby wsiadła do innego wagonu, może by dzisiaj żyła, itd. Ale czy obwinianie przywróci komuś życie, zdrowie, utracone czy nadszarpnięte relacje? Co należy zrobić? Może najlepiej przyjąć i przeżyć to z Bogiem i drugim człowiekiem?

Po trzecie, przyjęcie takiej postawy, którą nazywam „wiarą w obietnicę życia bez cierpienia”. Brzmi ona naiwnie i może wydawać się nieco dziwna, lecz w świecie jest bardzo popularna – za nią kryją się wszelkiego rodzaju uzależnienia. Obecnie istnieje bardzo wiele nałogów, każdy mógłby ich spokojnie kilka wymienić. Ja zaś chcę zwrócić uwagę na to, że pierwszym powodem do wejścia w nałóg staje się sytuacja, która przerasta nasze siły. Dlatego poszukujemy czegoś, co zdaje się zagłuszać wszystko wokoło lub zapewnia przyjemność. Oczekujemy od życia, aby było jak najbardziej przyjemne i proste, dlatego tak łatwo wchodzimy w coś, co daje nam obietnicę życia pozbawionego cierpienia. Niestety, jak zostało to dobrze przedstawione w filmie „Chata”, w dialogu głównego bohatera z Mądrością: „Oczekujesz życia bez cierpienia?… Takie nie istnieje”. Trzeba sobie to uświadamiać, żeby nie wchodzić w żadne formy życia, które nie tyle nie uchronią nas przed trudem, ile jeszcze go spotęgują.

Ostatnią taką niebezpieczną postawą jest ta, w której człowiek jest w pełni przekonany, że cierpienie pozbawi go szczęścia. Tak może być, a nie musi. Jestem pewny, że każdy człowiek, niezależnie od wiary, narodowości itp., chciałby być w życiu szczęśliwy. Jednak nie można zapomnieć, iż cierpienie nie eliminuje szczęścia. Uparte trwanie na takim stanowisku jest destrukcyjne nie tylko dla pojedynczego człowieka, ale i dla tych, którzy z nim żyją. W Polsce najwięcej przypadków legalnych aborcji ma charakter eugeniczny, czyli taki, w których dziecko uśmierca się ze względu na jakieś upośledzenie, np. zespół Downa; w wielu krajach dopuszczona została eutanazja. Pokazuje to, jak mocno w wielu z nas żyje przekonanie, że cierpienie wyklucza szczęście, a przecież to nieprawda. Wystarczy popatrzeć na tych najsłabszych, na ludzi, którzy naprawdę cierpią wielki ból fizyczny, którzy chorują na różne schorzenia, a mimo to są szczęśliwi, bo ktoś jest przy nich. Święta Matka Teresa z Kalkuty przez pięćdziesiąt lat cierpiała z powodu swej oschłości, czuła się odrzucona przez wszystkich, nawet przez Boga, a nigdy nie napisała, iż jest nieszczęśliwa, wręcz przeciwnie pisała i mówiła, że jest bardzo szczęśliwa, bo trwała przy miłości Boga, dlatego potrafiła przeżyć swoje piekło, jak sama nazywała swój stan. Sam Chrystus wszedł do chwały – do wiecznego szczęścia – przez krzyż.

Każde życie nieodzownie łączy się z cierpieniem i tutaj na ziemi nie było, nie ma i nie będzie istniał sposób na to, aby go wyeliminować. Nasze zadanie więc nie może polegać na unikaniu czy szukaniu cierpienia, lecz na właściwym jego przeżywaniu, po to, aby życie miało sens. Na nagrobku dziewczyny, przywołanej na początku, znajdują się jej mądre słowa: „Życie zdarza się tylko raz i jego sensu należy nam szukać, nie zaprzepaśćmy tej szansy”. My, jako chrześcijanie wierzymy, że sens naszego życia jest w spotkaniu z Bogiem i drugim człowiekiem, które w pełni ma się zrealizować po drugiej stronie. Dlatego uważam, że jeżeli chcemy dobrze przeżyć chwile cierpienia, musimy stawać się ludźmi wiary, nadziei i miłości.

kl. Szymon Trzepaczka