„Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi».”

(J 16, 12-15)

Dzisiejsza Ewangelia jawi się na tle poprzednich fragmentów bardzo zaskakująco. Mimo, że Jezus dał swoim uczniom władzę uzdrawiania chorych, uwalniania opętanych, wskrzeszania zmarłych, odpuszczania grzechów i największą władzę jaką jest moc konsekracji (Mt 10,8; 26, 26-30), mówi swoim uczniom, że nie są jeszcze w stanie znieść nauki, którą chce im przekazać, dosłownie „nie są w stanie jej udźwignąć.” To dość dziwne i zaskakujące stwierdzenie! Jezus posyła uczniów na misję, daje charyzmaty i łaski, ale nie przekazuje im całej swojej mądrości i nauki. Bynajmniej nie w tym momencie. Pokazuje tym samym, że tak naprawdę czasami potrzeba nam tylko mocnej, żywej, doświadczonej wiary, dzięki której dokonują się cuda w naszej codzienności, która pozwoli przetrwać nam czas życiowego Wielkiego Piątku, niż wiedzy o Bogu, która i tak przekracza nasze rozumienie, a która krystalizuje się w chwilach doświadczenia. Chrystus sam widzi, że Jego uczniowie są słabi, że za parę godzin przerażeni wybiegną z Getsemanii, i że dopiero doświadczenie Jego Męki, a zwłaszcza radosne spotkania ze Zmartwychwstałym, które wspominamy w trwającym okresie wielkanocnym, dokonają w ich życiu radykalnego przełomu.

Jednak to Jezusowe stwierdzenie o naszej słabości w przyjmowaniu Słowa, wcale nie zwalnia nas z pasjonującego obowiązku, jakim jest poznawanie tajemnicy samego Boga oraz wgłębianie się w Prawdę. Chrystus wskazuje na Ducha Świętego jako Tego, który prowadzi do Niego, przekazuje pełną naukę Jego, która jest jednocześnie nauką Ojca oraz uwielbia (dokasei) Osoby Boże. Dlaczego Jezus odsyła nas do Ducha Świętego i do swojego Ojca? Czy sam nie dysponował pełną władzą, aby nas uświęcić i objawić w pełni swoją Tajemnicę?

Oczywiście mógł, ale nie chciał tego zrobić, bo za bardzo KOCHAŁ. Kochał nas, ale i swojego Ojca oraz Ducha Świętego. Wiedział, że potrzebujemy poznania każdej z Osób Bożych, że miłość musi być płodna i nie może ograniczać się tylko do dwóch podmiotów. Wiedział, że jak roślina potrzebuje żyznej gleby, orzeźwiającego deszczu i ciepła promieni słońca, tak my potrzebujemy relacji z każdą z Osób Trójcy Przenajświętszej. One „pracują” nad naszym zbawieniem. Jesteśmy trochę jak niemowlęta przekazywane z rąk do rąk – Ojciec nas stwarza, Syn zbawia, Duch prowadzi. Każdy z Nich kocha nas ogromną miłością i chce, abyśmy każdego z Nich w pełni poznali, zaufali, nawiązali relację, bo każda z Boskich Osób mimo wspólnej natury jest tajemniczo inna. Co przyda się roślinie z dobrej ziemi, gdy nie ma deszczu i słońca? A gdy zabraknie ciepła słonecznego, lub podłoża? Jako ludzie stworzeni do miłości tak wielkiej, że nic ziemskiego nie jest stanie zaspokoić odwiecznych pragnień naszego serca, potrzebujemy relacji z każdą Osobą Trójcy Świętej.

Nasz Pan wie, że często nie jesteśmy w stanie udźwignąć wielu rzeczy. Boimy się niepewnej przyszłości, nie jesteśmy pewni własnego planu na życie, lękamy się, że wszystko nie powiedzie się po naszej myśli. W takiej sytuacji warto po prostu zaufać Dobremu Bogu i znaleźć pociechę w nadziei, że On nigdy nas nie opuści. Wrzućmy na przysłowiowy luz, pamiętając, że Trójca Święta nie wypuści nas ze swoich rąk, nawet jeśli przeżywamy bolesną kolkę i życiowe ząbkowanie.

kl. Piotr Leśniak