Wspomnienie świętych męczenników Karola Lwangi i Towarzyszy
Bóg jest Panem życia i śmierci, doczesności i wieczności. To prawda wypływająca z dzisiejszej Liturgii Słowa. Można byłoby zakończyć nasze rozważania na tym jednym zdaniu, ale myślę, że warto wejść nieco głębiej w jego znaczenie.
Patroni dnia dzisiejszego, św. Karol Lwanga i Towarzysze (a było ich 21), ponieśli męczeńską śmierć w Ugandzie w 1886 roku. Był to czas, kiedy wielu chrześcijan było prześladowanych. Dlaczego zatem wspominamy akurat tych świętych? Ponieważ odznaczali się niesamowitą stałością w wierze. Najmłodszy z towarzyszy Karola Lwangi miał trzynaście lat! Jakie dziecko dzisiaj, będąc w tym wieku, byłoby w stanie oddać życie za Chrystusa? Czy ja byłbym w stanie oddać życie za Chrystusa? Albo czy mogę o sobie powiedzieć, że jestem stały w wierze?
„Z tej właśnie przyczyny znoszę i to obecne cierpienie, ale za ujmę sobie tego nie poczytuję, bo wiem, komu zawierzyłem, i jestem pewny, że mocen On jest ustrzec mój depozyt aż do owego dnia” (2 Tm 1, 12).
To ostatnie zdanie z dzisiejszego czytania ukazuje co motywowało męczenników do oddania własnego życia dla Pana. Oni wiedzieli, Komu zaufali. Nie była to jakaś wyimaginowana postać. Nie byli to też ludzie, z którymi na co dzień żyli. Był to sam Bóg, z którym weszli w zażyłą i intymną relację, Bóg, którego pokochali całym sercem. Każdy z nich mógł powiedzieć, że „ani śmierć, ani życie, ani żadne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Chrystusa” (Por. Rz 8, 38-39) – jak czytamy w dzisiejszej antyfonie na Komunię Świętą. Można zadać sobie pytanie, jaki sens ma oddawanie życia za Chrystusa? Z pomocą przychodzą nam pierwsze słowa dzisiejszej Modlitwy Dnia – Kolekty. Słyszymy w niej: „Boże, Ty sprawiłeś, że krew męczenników stała się nasieniem chrześcijan”. Otóż krew wylana w Ugandzie użyźniła czarną glebę afrykańską na tyle, że po ustaniu prześladowań, w okresie blisko 20 lat, znacząco wzrosła liczba chrześcijan do około 100 000 katolików i ok. 150 000 katechumenów. Świadectwo wiary jest zatem żywym przykładem, które pociąga wielu do wejścia na drogę wiary. A wiara zmierzająca aż do męczeństwa, jest największą ofiarą, jaką człowiek może złożyć Bogu. Jest ofiarą heroiczną i trudną, ale niesie ze sobą ogromną moc, która dodaje otuchy słabszym w wierze, a tym silniejszym pomnaża siły.
Żyjemy w świecie, w którym o krwawych prześladowaniach chrześcijan słyszymy w telewizji czy Internecie. Nie są to fakty, które nosimy nieustannie w głowie. Jest to na tyle odległe, że nie przywiązujemy do tego większej uwagi. Czego zatem uczy nas dzisiaj Chrystus? Uczy nas tego, żebyśmy byli świadkami wiary, byśmy nie wstydzili się bronić swoich wartości i walczyć o nie w tym środowisku, w jakim żyjemy. Spotykamy się z licznymi sytuacjami, kiedy próbuje się ośmieszyć chrześcijaństwo, wyśmiać je, wyszydzić. Bardzo często wygląda to podobnie jak w dzisiejszej Ewangelii. Jezus, który głosi zmartwychwstanie umarłych, przyjmuje pytania swoich „przeciwników” właśnie o to. Co w tym dziwnego? Paradoks polega na tym, że saduceusze nie wierzą w zmartwychwstanie. Nie rozumieją go i nawet nie starają się zrozumieć. Zadają pytanie, w którym chcą Jezusa ośmieszyć – to jest jedyny cel ich pytania. Trochę przypomina to grę słowną „Co by było gdyby …”. Czy i my nie spotykamy się z takimi pytaniami, które mają wyśmiać naszą wiarę i osłabić ją? Zadanie dla nas to bycie niezłomnym, bo przecież mamy pewność, Komu zaufaliśmy. Musimy także nauczyć się rozmawiania o wierze – tego też Chrystus od nas oczekuje. Jest to wymagające zadanie, ale na ten trud Pan zostawia nam Siebie – w Swoim Ciele i Swojej Krwi. To Eucharystia daje „stałość w wierze i miłości wśród doświadczeń życia” – jak słyszymy w Modlitwie po Komunii. Może w czasie najbliższej Mszy Świętej warto w tej intencji się pomodlić?
Przyszli do Jezusa saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: „Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: «Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat weźmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu». Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umierając, nie zostawił potomstwa. Drugi ją wziął i też umarł bez potomstwa, tak samo trzeci. I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę”. Jezus im rzekł: „Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej ? Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie. Co zaś dotyczy umarłych, że zmartwychwstaną, czyż nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa o krzaku, jak Bóg powiedział do Mojżesza: «Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba». Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzie”.
(Mk 12, 18 – 27)
kl. Dawid Kubaczka