Gdyby kiedykolwiek zaginęło całe Pismo Święte, a ostał się jedynie fragment, który Kościół daje nam dzisiaj pod rozważanie, w zupełności wystarczyłoby to, aby przekazać tę najważniejszą prawdę, że „Bóg jest Miłością” (1 J 4,8). Ten tekst zdaje się być sercem całej Ewangelii, prawdą, która otwiera człowieka na przyjęcie Bożej miłości ofiarowanej nam w Jego Synu, Jezusie Chrystusie. Chyba łatwiej wydać siebie na śmierć niż ukochanego syna. Bóg wybrał to, co najtrudniejsze, by wyznać mi swą miłość. On wie doskonale, że tylko miłość może uzdrowić ten świat, który jest pełen nienawiści i egoizmu. Dlatego wyznaje mi swoją miłość i udowadnia ją, zanim cokolwiek zdążyłem uczynić względem Niego. Bóg nie straszy potępieniem. Uświadamia jednak, jakie są skutki niewiary w Jego miłość. Skoro tylko miłość może uzdrowić nas z nienawiści i egoizmu, to niewiara w nią skazuje na wieczną nieumiejętność kochania, czyli na wieczne potępienie.

 Nie jest przypadkiem, że właśnie dzisiaj, w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, jesteśmy karmieni słowem o miłości. Tej samej, która przez wielu jest błędnie rozumiana, a jednocześnie jest tym, co spaja Ojca i Syna i Ducha Świętego w jedno. Miłość jest życiem Trójcy Świętej! I to właśnie do wejścia w to życie przepojone miłością szczególnie dzisiaj jestem zaproszony. Doskonale przedstawił to na swojej ikonie „Trójca Święta” Andriej Rublow. Trzej aniołowie, symbolizujący Trzy Osoby Boskie, siedzą wokół stołu, jedno miejsce pozostawiając puste. To miejsce jest właśnie dla mnie! Bóg umiłował świat, a więc nie poszczególne jednostki, czy nawet wybrane narody, ale każdego, kto ten świat zamieszkuje: tych, którzy Go kochają i tych, którzy Go nie kochają, dobrych i złych, mądrych i głupich, pięknych i brzydkich – każdego. Owo „każdy” zawiera także i mnie, bo jak powiedział św. Augustyn: „Bóg kocha każdego z nas tak, jak gdyby nie było nikogo innego do kochania”. 

Słowo Boże objawia mi dzisiaj na nowo zadanie: szukać tego, co łączy. Trudne zadanie, bo dzisiaj świat zdaje się być wewnętrznie skłócony i można odnieść wrażenie, że tak mało jest tego, co ludzi łączy. Przez sakrament chrztu świętego zostałem zaproszony do wejścia w niezwykłą wspólnotę: Ojca i Syna i Ducha Świętego, będąc bezinteresownie obdarzony miłością bez granic. Stąd też moje szczególne zadanie, aby dzielić się tą miłością wszędzie, nie tylko tam, gdzie „wypada”, ale zwłaszcza tam, gdzie miłość nie jest mile widziana. Wprowadzać Boże życie między ludzi… Niezwykły dar, ale i odpowiedzialność za tych wszystkich, którzy jeszcze Boga nie pokochali. Muszę zapalić miłość do Boga choćby w jednym, aby ani jeden nie zginął spośród tych, których Bóg pokochał!

Jezus powiedział do Nikodema: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednoro­dzonego Syna Bożego”.

kl. Dominik Opyrchał