Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.
(Łk 18, 1-10)
W Słowie przeznaczonym na dzisiaj mamy przedstawioną historię pewnego człowieka o imieniu Zacheusz. Jest on bogatym celnikiem, ale mimo dużego majątku i tego czym się zajmuje, ma pragnienie Boga, szuka. Udaje mu się ujrzeć Chrystusa z drzewa, na które się wspiął. Jezus dostrzega pomysłowego Zacheusza i prosi go o spotkanie w domu. Wszyscy widząc to, oburzyli się, bowiem wiadomo było, czym zajmuje się Zacheusz. Bycie celnikiem utożsamiano z grzechem, obłudą, oszustwem i nadużyciami. Dzisiejszy bohater mówi Panu o tym, że oddaje majątek ubogim i skrzywdzonym, co spotyka się ze sporą aprobatą Chrystusa.
Imię Zacheusz znaczy w języku hebrajskim czysty. Jest ono niezwykle adekwatne do osobowości celnika z dzisiejszej Ewangelii. Człowiek ten jest poszukiwaczem, próbuje odnaleźć Prawdę, jest na nią otwarty, wie, że ona jest, ale musi ją nieustannie szukać, aby ją w końcu znaleźć.
Każdy z nas może odnaleźć siebie zarówno w osobie tegoż celnika jak i ludu, któremu z łatwością przychodzi ocenianie. Jak na to wszystko reaguje Chrystus? Przede wszystkim nie ocenia, nie sądzi, bo wie doskonale, z kim rozmawia, wie, że jego rozmówca ma w sobie gigantyczne pokłady dobra, wie, że Zacheusz potrzebuje spotkania. Co natomiast wie lud? Lud nie wie zbyt wiele. Jeśli już możemy mówić, że coś wie, to raczej jest to pseudo-wiedza. Zatem lud „wie”, że celnik równa się grzesznik, „wie”, że Zacheusz jest grzesznikiem, „wie”, że ma rację. Jak w tej sytuacji odnajduje się Zacheusz? Wie, że jest szczęśliwy, wie, że spotkał Zbawiciela, wie, że powinien zadośćuczynić za to co złe.
Co natomiast wiemy my? Punktem wyjścia powinno być dla każdego z nas, że tak właściwie nic nie wiemy. Postawa Zacheusza dobrze pokazuje, że aby ujrzeć Prawdę w swoim życiu nie tylko wystarczy być na nią otwartym, lecz także należy poczynić jakieś kroki ku temu, by ją spotkać. Chrystus jest Prawdą, jeśli chcemy znać Prawdę, to należy się z nią spotkać, skonfrontować. W jej świetle dopiero zobaczymy, jacy jesteśmy niedoskonali i za ile rzeczy winniśmy jakoś zadośćuczynić. Wszystko po to, by stać się Zacheuszem, tzn. czystym.
Na zakończenie chciałbym zostawić kilka pytań do refleksji. Co ostatnio uczyniłem, żeby móc spotkać się z Chrystusem? Czy jestem otwarty na Prawdę? Jaki sens dla Ciebie ma spotkanie z Prawdą – Chrystusem? Czy jest to dla Ciebie ważne?
Kamil Szczurek