U progu Wielkiego Postu słyszymy skierowane do nas potrójne wezwanie Chrystusa, które można sparafrazować słowami: „ukryj się, aby w skrytości spotkać Boga i doświadczyć Jego miłości”. Zarówno modlitwa, jak i post oraz jałmużna w ostatecznym rozrachunku mają prowadzić właśnie do wspólnoty z Bogiem i poznania Go bliżej. Postawa, do której zostajemy dzisiaj zachęceni, ma jednak również drugi aspekt – nie tylko otwiera nas na Boga, ale na nas samych. Skrytość i cisza wprowadzają nas w głębię naszych serc, co zmusza do konfrontacji z samym sobą. Konfrontacja ta stanowi jednak nie lada wyzwanie.
Do najgłębszego sensu modlitwy, jałmużny i postu nie można dotrzeć inaczej, niż przez porzucenie myśli o ostentacyjnym pochwaleniu się przed innymi swoją pobożnością. Ostrzeżenie przed takim podejściem do życia duchowego słyszymy nie tylko z ust samego Chrystusa. Nawiązuje do niego również prorok Joel, mówiąc o tym, aby nie rozdzierać swych szat, lecz serca – również przez jego usta Bóg zachęca, aby porzucić myślenie o opinii innych i chęć przypodobania się im, a skupić na tym, co jest samą istotą szczerej pobożności. Czy jednak do uniknięcia ostentacji konieczne jest przebywanie w ukryciu? Jaki jest sens wejścia do izdebki swego serca?
Życie w skrytości i ciszy, by w takich warunkach spotkać się z samym Bogiem, jest dla nas mocno wymagające. Szczególnie wyraźnie widać to w kulturze, która nieustannie zachęca do hałasu i zabiegania, promując aktywizm, odrzucający kontemplację i refleksję nad tym, co w życiu naprawdę ważne. W ostatecznym rozrachunku postawa taka okazuje się ucieczką od samego siebie, ucieczką od własnych potrzeb, pragnień i marzeń, które można usłyszeć i zrozumieć tylko dzięki cichemu poznawaniu swojego wnętrza. Dobrze wiedzieli to święci, którzy poświęcali się życiu duchowemu – mogło ono zewnętrznie wydawać się mało intrygujące i nieciekawe, tak naprawdę jednak stanowiło głęboką i fascynującą przygodę. Osoby te przez życie ukryte odkrywały najbardziej skryte potrzeby swego serca, a wśród nich tę jedną, niepowtarzalną i najistotniejszą, położoną na samym dnie ludzkiego serca – pragnienie Boga. Krok dalej było już tylko szczęście, gdy dzięki łasce Bożej dochodzili do zrozumienia, że tę największą potrzebę, z której wypływają wszystkie inne, mogą zaspokoić przez oddanie całych siebie w ręce miłującego Ojca. Dzięki skrytości, w której żyli, modlitwa, post i jałmużna stawały się dla nich drogą do prawdziwej radości – radości bycia miłowanymi przez Boga.
Nie ulega wątpliwości, że zmierzenie się z samym sobą wymaga od człowieka bardzo wiele wysiłku. Jego konieczność wypływa z tego, do czego wzywa sam Chrystus – wejście do swej izdebki i ukrycie się przed światem w nieunikniony sposób prowadzi do tej konfrontacji. W obliczu tego, jak w dzisiejszym świecie postrzegana jest cisza i życie ukryte, zadanie poznania samego siebie i, co za tym idzie, umiłowania siebie ze wszystkim, co jest w nas, może napawać niepokojem i wzbudzać strach. Podczas tego wyzwania jednak nie pozostajemy sami – Ojciec, który widzi w ukryciu, może wtedy dotknąć naszych serc i zaznaczyć swoją obecność. Pomaga nam poznać samych siebie, a przez to poznać Jego i umiłować z całego serca. Nosce te ipsum – poznaj samego siebie, aby poznać Boga. Umiłuj siebie, aby umiłować Boga.
Kacper Biłyk