Jezus powiedział do swoich uczniów: «Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: „Dokąd idziesz?” Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, to poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony».

            (J 16, 5-11)

W swoim życiu przeżyliśmy bardzo wiele odejść. Wielu z nas doświadczyło odejścia swoich najbliższych do królestwa Bożego. Rozstaliśmy się z wieloma przyjaciółmi i znajomymi, zmieniliśmy środowiska i szkoły, odeszli nasi dotychczasowi nauczyciele, mentorzy, wzorce. W historii zbawienia doświadczyliśmy także odejścia Jezusa.

 Ponad miesiąc temu, na własnej skórze przekonaliśmy się, że Jezusa może zabraknąć. W czasie Triduum Paschalnego ołtarze zostały obnażone, a Najświętszy Sakrament przeniesiony gdzieś w kąt, tak jak gdyby wspaniała opowieść o życiu Jezusa zakończyła się raz na zawsze. Wielu z nas mogło doświadczyć swoistego odejścia Jezusa także w czasie szczytu pandemii, gdy nie mogliśmy przystąpić nawet do Komunii Świętej!

Jednak odejście Jezusa, to dwa tysiące lat temu na Górze Oliwnej, w czasie Wniebowstąpienia, choć tak bardzo rzeczywiste i prawdziwe, nie jest jednak całkowitym odejściem Jezusa od nas. Jak to mówił Biskup Albin Małysiak, Pan jest ciągle z nami, w potężnych galaktykach wszechświata i w najdrobniejszych cząstkach atomów widzianych pod mikroskopem.

 Choć odszedł od nas w fizycznej postaci, to jest z nami w tabernakulum, Słowie Bożym, drugim człowieku, pięknie natury i wreszcie w najtajniejszym zakamarku naszego serca. Odszedł, abyśmy mogli doświadczyć działania Ducha Świętego. Żyjemy w prawdziwej epoce Ducha Świętego, który chce wprowadzić w Kościele nową wiosnę wiary, ożywcze tchnienie radości, które obudzi nas z letargu i pozwoli być przyjaciółmi Pana w naszej codzienności. Nie ma innego, ani lepszego powołania niż to – być przyjacielem Jezusa!

Jednak sami tego nie dokonamy! Potrzebujemy tak bardzo Ducha Świętego, a może bardziej potrzebujemy chcieć Ducha Świętego, który jest Duchem Jezusa. Mając Ducha Świętego, naprawdę nie potrzebujemy niczego więcej. Ale czy rzeczywiście tęsknimy za Duchem Świętym? Czy czujemy Jego brak? Czy prosimy o Jego działanie w naszym życiu?

Nie łudźmy się! Skoro Jezus potrzebował namaszczenia Duchem Świętym, by rozpocząć głoszenia Ewangelii, to o ile bardziej potrzebujemy Go my, w naszych mozolnych i często nieudanych próbach głoszenia Chrystusa! Ale czy naprawdę czujemy potrzebę zstąpienia Ducha Świętego na nas?

Piotr Leśniak