W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: «Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się wypełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie».
(J 17, 11b-19)
Dzisiejsze Słowo Chrystusa skierowane do nas jest niezwykle trudne i bogate w treść. Jezus modli się do Ojca w czasie Ostatniej Wieczerzy. Prosi o wiele rzeczy dla swoich uczniów: aby stanowili jedno, aby radość mieli w sobie w całej pełni, aby Ojciec ustrzegł ich od złego, aby uświęcił ich w prawdzie. Jednak to co najbardziej przykuwa uwagę i wzbudzić może nawet pewne oburzenie, to słowa: byś ich ustrzegł od złego.
Córka zachorowała, żona mi zmarła, dziewczyna mnie rzuciła, przyjaciel mnie rozczarował, ciężko chory trafiłem do szpitala, nie zdałem egzaminu, zwyzywano mojego syna w szkole, straciłem pracę, nie mam za co wyżywić rodziny, koledzy mieli wypadek… Jakim prawem takie sytuacje mają miejsce? Dlaczego tak się dzieje? Czemu zło tak bardzo nas dotyka, a niekiedy jest wręcz bezlitosne wobec nas? Jezus przecież prosił, żeby Ojciec ustrzegł nas od złego…
Jedno słowo, ale wbrew pozorom bardzo istotne – ustrzegł. Ono wcale nie oznacza „zabrał” czy „unicestwił”. Ustrzegł znaczy nie dopuścić, aby komuś stała się krzywda. Tylko przecież nam dzieje się krzywda! Przecież cierpimy kiedy ktoś umiera, płaczemy kiedy ktoś nas rani… Owszem, to wszystko sprawia ból, tylko z perspektywy Bożej ten ból nie jest pozbawiony sensu. Na dłuższą metę ma przynieść on dobro, którego niekiedy nie jesteśmy w stanie zobaczyć od razu. Czasami może nawet zdarzyć się tak, że nigdy nie zrozumiemy tego wydarzenia, ale dla kogoś z naszego otoczenia może być ono przełomowe i sprawi, że życie tej osoby totalnie się odmieni.
Paradoksalnie w ten sposób Bóg chroni nas od złego, chroni nas od całkowitej porażki, jaką jest zwycięstwo zła nad naszym życiem, czyli utrata zbawienia. Można się buntować przeciw przykrościom jakie doświadczamy w danym momencie naszego życia i jest to uzasadnione, jednak patrząc perspektywicznie warto dopatrywać w tych doświadczeniach Bożego działania, jest to trudne, ale nie niemożliwe. Nie raz przecież po latach, dzieląc się z kimś swoim doświadczeniem trudności, niezwykle pomagamy tej osobie, opowiadając co się przeżywało. Może właśnie dla tej jednej chwili potrzebne było ci to doświadczenie?
Spróbuj zastanowić się, czy kiedykolwiek dzieliłeś się jakimś trudnym doświadczeniem z kimś?
Kamil Szczurek