Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz zabronił im surowo, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: «Oto mój Sługa, którego wybrałem; Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie Prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą».
(Mt 12,14-21)
Popatrz, jak jesteś kochany! Jezus dzisiaj mówi do Ciebie – nie ugaszę Twego ledwie tlejącego się knotka wiary! Nie złamię Twojej zgniecionej nadziei! Nie zmuszę Cię do tego, abyś kochał! Będę tylko szeptał do Twojego serca – Mam w Tobie upodobanie! Nigdy się nie poddam – zawsze będę do Ciebie mówił, choć czasem nie będziesz nic słyszał.
Jaka myśl towarzyszy Ci po odczytaniu tego fragmentu? Czy pomyślałeś może – Panie, ale dlaczego nie dasz mi jasnego znaku, tu i teraz! Dlaczego muszę czekać i czegoś się jeszcze domyślać? Nikt nie jest wolny od takich myśli, bo są one wpisane w naszą rzeczywistość. Lubimy konkretne, łatwe do opisania przeżycia. Cieszymy się, gdy doświadczamy Bożej obecności na modlitwie. Jezus zabrania swoim towarzyszom ujawniania Jego osoby. Wyraźnie chce nam powiedzieć, że ważne jest bycie cichym i pokornego serca. Bez spierania się, bez gniewu, bez zbędnego krzyczenia, hałasowania i nadmiaru słów. Uczy nas, że mamy raczej poruszając się w ciszy i spokojnie, a przede wszystkim bardziej wspierając innych.
Doskonale tę naukę wypełniła święta Matka Teresa z Kalkuty. Pisała w swoich pamiętnikach o ogromnej trudności na modlitwie, a co więcej – o wielkiej tęsknocie za Bogiem, który nie odpowiada. I choć przeżyła prawie 50 lat w stanie nocy duchowej, była pewna, że Bóg pomimo wszystko realizuje swoją wolę. Swój apostolat wobec umierających i wierna modlitwa była kroczeniem za Panem, pomimo tego, że nie słyszała Jego głosu. Matka Teresa jest dla nas przykładem, że nie możemy usprawiedliwiać się od modlitwy, bo akurat w tym momencie nic nie czujemy, ani nie postępować drogę miłości, bo Bóg nic nam nie powiedział. Wzywa nas do wierności Bogu, bo On nas faktycznie ukochał i rozbił swój namiot w naszym sercu.
Rozważ dzisiaj to Słowa i zadaj sobie pytanie: czy wierzę, że Jezus faktycznie działa w moim życiu, nawet subtelnie i niezauważalnie?
Bartłomiej Pluta