Dzisiejsze pierwsze czytanie ukazuje jeden z pierwszych sporów rodzącego się Kościoła – pytanie o to, czy nawróconych z pogaństwa trzeba poddać obrzezaniu. Jak czytamy, doszło do niemałych sporów między Pawłem i Barnabą a przybyszami z Judei. Czasami wydaje się, że Kościół jest sztywną instytucją, w której trzeba posłusznie przytakiwać. Tymczasem w Kościele jest miejsce dla różnych stanowisk, dyskusji, a nawet sporów. Zauważmy jednak, że w Dziejach Apostolskich nie doprowadziło to do rozłamu i utworzenia dwóch Kościołów: dla obrzezanych i nieobrzezanych, lecz postanowiono wypracować wspólne rozwiązanie. A tym co wspólne jest Kościół, zgromadzony wokół Apostołów. Paweł i Barnaba nie bronią swojej racji za wszelką cenę, nie wybierają samodzielnie rozwiązania, które wydaje im się słuszniejsze, nie wskazują na skuteczność ich pracy wśród pogan, ani na osobiste doświadczenia – wiemy przecież, że św. Paweł miał przeżycia mistyczne. Potwierdzenia i ugruntowania swojego stanowiska szukają w głosie Kościoła, wśród Apostołów i starszych, co doprowadza do zwołania tzw. soboru jerozolimskiego. Wiemy, że w pewnym sensie Paweł odniósł na nim zwycięstwo, czytając jednak dalej Dzieje Apostolskie, zobaczymy, że wkrótce po nim obrzezał swojego współpracownika Tymoteusza ze względu na miejscowych Żydów. Postawa Pawła pokazuje, że nie chodzi o to czy mam rację czy nie, lecz o to, co najlepiej służy tym, którym głosimy Słowo Boże.

Kościół to nie indywidualna sprawa, lecz wspólnota, w której Głową jest Chrystus. On jest krzewem winnym – my latoroślami. Owoc przynosi tylko ten, kto trwa w Nim. Stanowimy naczynia połączone – Kościół potrzebuje nas, a my Kościoła. Znamy prawa przyrody – owoc nie bierze się z niczego. Potrzebne są korzenie, pień, gałęzie, odpowiednia gleba, minerały, potrzebna jest woda, słońce i owady, a także ktoś, kto będzie doglądał krzewu i gdy będzie to konieczne, oczyszczał go. Potrzeba tak wielu wspólnych wysiłków, tylu czynników i czasu, aby cieszyć się owocowaniem. Gdy któregoś z ogniw zabraknie, zbiory będą mniejsze, lub nie będzie ich wcale. Oczywiście, można także zerwać latorośl, odciąć ją od tego wszystkiego, można ją włożyć do wazonu, przyozdobić nią stół i nawet ucieszy oko – lecz do czasu. Latorośl odcięta, nie przyniesie owocu, z czasem zwiędnie, a wtedy rzeczywiście nadaje się tylko do wyrzucenia… Kościół to wspólnota, Kościół to żywy organizm, to ciało, które potrzebuje wszystkich i zdrowych członków, bo bez nich staje się kaleki, ułomny. W Kościele naprawdę jest miejsce dla wszystkich.

To dobra okazja, aby zadać sobie pytanie, czy przynależność do wspólnoty Kościoła jest jeszcze dla mnie źródłem radości i szczęścia, czy to tylko miejsce wymiany handlowej między mną a Panem Bogiem? Wciąż jesteśmy w czasie dużych ograniczeń w praktykowaniu życia sakramentalnego, niedawno było ono praktycznie niemożliwe – czy ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: znowu możesz iść do domu Pana? Czy mogę szczerze zawołać: idźmy z radością na spotkanie Pana? Czy moje stopy stały już w bramach świątyni, a jeśli nie, to czy oczekuję chwili, by rozradowały się moje wargi, gdy będę śpiewał Panu? Jesteśmy w czasie, gdy wielu rzeczy uczymy się na nowo. Oby, jak mówi dzisiejsza kolekta mszalna, Pan zwrócił ku sobie nasze serca i nie dopuścił, abyśmy utracili światło Jego prawdy.

1. Czy potrafię szukać rozwiązań, które łączą, a nie dzielą?

2. Czy czuję się członkiem Kościoła, częścią wspólnoty, której jestem potrzebny i której potrzebuję? Jak wygląda moje zaangażowanie w Kościele?

3. Czy potrafię ucieszyć się Panem? Co odbiera mi radość życia? Czy rozmawiam o tym z Jezusem?

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.

kl. Piotr Gwiżdż