Dobre wieści szybko się rozchodzą, zwłaszcza jeśli możemy za darmo wiele otrzymać. Tak było z Jezusem, który działał wielkie cuda i znaki, a nie oczekiwał niczego w zamian. W dzisiejszej Ewangelii tłum ciśnie się do Jezusa. Wszyscy chcą Go zobaczyć, porozmawiać z Nim, usłyszeć Go… Panować tam musi ogromny rozgardiasz i hałas. Możemy sobie to wyobrazić. W tym wielkim chaosie Jezus postanawia przemówić przede wszystkim do swoich uczniów, na których zależy Mu najbardziej, którzy są Jego oczkiem w głowie. Dlaczego wybrał akurat taki moment? Czas, kiedy uczniom mogło być ciężko usłyszeć Mistrza, kiedy nie mogli się skupić na Jego słowach, byli rozproszeni? Może dlatego, żeby nam pokazać, że musimy być nieustannie otwarci na Boże Słowo, bo Chrystus może do nas przemówić w każdym czasie, nawet w najbardziej nieoczekiwanym. Nie możemy pozwolić Go niczym zagłuszyć.

Jezus mówi o kwasie, czyli obłudzie faryzeuszów. Kwas ma takie właściwości, że niewiele go potrzeba, aby wszystko zmienić. Odrobina kwasu całe ciasto zakwasza (por. 1 Kor 5, 6b). To jest pierwsza przestroga, jaką daje nam dzisiaj Jezus. Unikać kwasu i ludzi, którzy tym kwasem „plują”. Kłamstwo, oszustwo, konsumpcjonizm, hedonistyczne nastawienie do życia, wolność rozumiana jako swawola – to tylko nieliczne przykłady współczesnego kwasu. Prawdziwy uczeń Chrystusa powinien wywierać pozytywny wpływ na innych, powinien być przeciwnością kwasu, winien być zaczynem jako „współpracownik dla królestwa” (por. Łk 13, 21). A ja, jakim jestem uczniem? Czy jestem przesiąknięty jakimś „kwasem”?

Dalej, Nauczyciel mówi o lęku. Nosimy w sobie wiele strachu. Największym wydaje się być lęk przed samotnością, odrzuceniem, wykluczeniem. Robimy wiele, aby się podobać ludziom. Potrafimy zachowywać się nienaturalnie, wbrew naszym przekonaniom tylko dlatego, żeby nie być osądzonym, żeby być lubianym, akceptowanym. Jednak, nie ludzi mamy się bać, nie tego, co o nas powiedzą. Winniśmy bać się Boga, który widzi każdy nasz krok i czyn, z których będziemy musieli się rozliczyć na Sądzie Ostatecznym. Celem życia każdego chrześcijanina powinno być zbawienie i wieczne szczęście, a nie potępienie. Jesteśmy oczkiem w głowie Boga, o czym słyszymy w ostatnich zdaniach Ewangelii. Czy wierzysz w to? Czy warto wieczność poświęcać dla spokoju życia ziemskiego? Jakie lęki mnie do tego skłaniają?

Kiedy ogromne tłumy zebrały się koło Jezusa, tak że jedni cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich uczniów: «Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a co w izbie szeptaliście do ucha, głoszone będzie na dachach. A mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic już więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie! Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli».

(Łk 12, 1 – 7)

kl. Dawid Kubaczka