Wszyscy jesteśmy w drodze, ponieważ nasze życie jest obrazem podróży. Jako wierzący przyjmujemy, że w tej wędrówce ostatecznie chodzi o świętość, moją osobistą oraz moich bliźnich. Spróbujmy zatem rozważyć trzy kwestie: powołanie do świętości, przeszkody na tej drodze oraz sposoby troski o nią.
1. Powołanie do świętości. Czym jest?
Powołanie to marzenie Boga o mnie (ks. M. Dziewiecki). Dobry Bóg widzi nade wszystko moje możliwości i szanse; jest pełen wiary w każdego człowieka. „Dasz radę” – to podstawowa wiadomość, którą Bóg posyła do naszych serc przez Ducha Świętego. Największym pragnieniem Jezusa, o którym opowiedział światu, jest: abyśmy życie mieli i mieli je w obfitości. Aby to marzenie Boga i nasze zrealizować warto się wsłuchać w słowa papieża Franciszka: „Gdy zmagasz się, by zrealizować swoje marzenia, żyj w pełni dniem dzisiejszym, ofiaruj go całkowicie i napełnij każdą chwilę miłością” (Christus vivit 148).
Powołanie do świętości to również „imię, które Bóg wypowiada, a które jest moim własnym imieniem” (T. Merton). Jakże konieczne jest wsłuchanie się we własną kondycję, we własne życie z jego dotychczasową historią. To tam rozbrzmiewa jedna z pierwszych odpowiedzi na pytanie: kim mam być? Pierwsze „tak” mam wypowiedzieć wobec siebie samego, wobec własnego życia, które przyjmuję jako dar i zadanie do wykonania, projekt do urzeczywistnienia i zrealizowania. Moje życie „powiedzie się” w Bogu wtedy, kiedy będę sobą samym – nie czyjąś kopią czy, nie daj Boże, czyjąś karykaturą.
Jakże trafnie w tym kontekście brzmią słowa papieża: „Przypominam ci jednak także, iż nie będziesz świętym i spełnionym, kopiując innych. Nawet naśladowanie świętych nie oznacza kopiowania ich sposobu bycia i przeżywania świętości: (…) Musisz odkryć, kim jesteś, i rozwinąć swój własny sposób bycia świętym, niezależnie od tego, co mówią i myślą inni. Stawać się świętym to stawać się pełniej sobą, być tym, co Bóg zechciał wymarzyć i stworzyć, a nie kserokopią. Twoje życie powinno być proroczym bodźcem, który byłby natchnieniem dla innych, pozostawiającym ślad w tym świecie, ten wyjątkowy znak, który tylko ty możesz zostawić. Natomiast, jeśli będziesz kopiował, pozbawisz tej ziemi, a także nieba, tego, czego nikt oprócz ciebie nie może zaofiarować (Christus vivit 162).
Zatem powołanie do świętości jest zaproszeniem Boga, na które nie sposób nie odpowiedzieć. Bardzo stanowczo na temat tej odpowiedzi wyraziła się kiedyś św. Matka Teresa z Kalkuty: „Świętość nie jest luksusem zarezerwowanym dla nielicznych; jest zwykłym obowiązkiem dla mnie i dla ciebie. Powinniśmy stawać się świętymi niezależnie od stanu życia, w jakim Bóg nas umieścił. Niezależnie od tego kim jesteśmy lub gdzie się znajdujemy, w tym miejscu powinniśmy przeżywać naszą świętość”. Zgadza się to z intuicją św. Franciszka z Asyżu, który powiedział: „ze wszystkich miejsc na świecie to jest dla mnie najlepsze, gdzie chce mnie Bóg”. A więc tu i teraz, nie gdzieś i kiedyś, chcę być świętym. To naprawdę ważna decyzja – zdecydować się na świętość.
2. Pułapki na drodze (do) świętości
Pojawiający się w tytule nawias oznacza, że droga do świętości jest jednocześnie drogą świętości. To dokonuje się już tu i teraz. Wśród znaków ostrzegawczych na tej drodze warto zwrócić uwagę na pewne niebezpieczeństwa, które zagrażają realizacji własnego marzenia czy stawaniu się najlepszą wersją siebie. Przede wszystkim, uwaga na brak widzenia spraw w duchu wiary. Wszystko jest po coś – zarówno moje uzdolnienia, jak i moje braki. Bóg może wszystko zaangażować na rzecz mojej świętości. Z wiarą patrzę na swoje życie, przeszłość i przyszłość. Wierzę w Boga i nie wątpię w człowieka. Wiara nie tylko góry przenosi, ale i dźwiga człowieka. Ewentualne wątpliwości są jak trampolina, od której należy się odbić. Brak oczu wiary sprawia, że nasze życie nie zmierza, nie trafia do Celu.
Kolejna uwaga dotyczy braku refleksji nad własnym życiem. To jakby życie bezmyślne. Kiepski to zawodnik, który nie podnosi sobie poprzeczki lub nie uczy się na własnych błędach i na cudzych potknięciach. Reflektując nad własnym życiem, usuwam z niego zarówno grzechy, jak i okazje, prowadzące do popełniania grzechów. Wyrywanie siebie z iluzji na własny temat to bardzo trudne zadanie.
Jeszcze innym zagrożeniem mojej świętości jest brak dobrej woli, gdzie „chcę” zamieniam na „chciałbym”. Żyjąc bez zastanawiania się nad sobą, przypominam łódkę, dryfującą na wodzie, pozbawioną wioseł czy żagli. Kiedy nie ma we mnie dobrej woli, żyję bezwolnie, zdając się na tyranię bodźców i nieuporządkowanych uczuć, które raz po raz biorą górę nade mną. Nie mam jasno określonego kierunku i wyznaczonego celu. Poddaję się każdemu podmuchowi mody czy własnych zachcianek.
Dramatycznym obrazem tej rzeczywistości są wszystkie znane nam nałogi czy uzależnienia. Może to być praca, lenistwo, choroba, alkohol, smartfon, gry, hazard, pornografia, zachowania ryzykowne. Wszystko to stanowi jakąś formę ucieczki przed podejmowaniem decyzji, przed braniem życia w swoje ręce.
Ostatnim z tych najważniejszych niebezpieczeństw jest brak działania. Staję wobec własnego życia i mówię: „to nie działa”. Wokół nas ciągle coś się dzieje. W nas bezustannie coś się dzieje, coś przeżywamy, coś czujemy, myślimy, uważamy, chcemy, itd. Niekiedy odnosimy wrażenie, że jest tego stanowczo za dużo. Wobec „przebodźcowania” doświadczamy tego, że nasze życie się zacina. Wtedy często uciekamy w bezczynność, czyli taką formę nicnierobienia, która nie jest regenerującym odpoczynkiem, a jedynie jałowym mijaniem czasu.
Czujemy, jakby życie omijało nas szerokim łukiem, a my znajdujemy się na jego peryferiach. Pustka, osamotnienie, wypalenie, beznadzieja, lęk, to cały zestaw niechcianych uczuć, które wtedy na przemian nas nawiedzają. Wobec tego nieciekawego scenariusza spróbujmy pozytywnie odpowiedzieć na ten projekt, jakim jest nasze życie, wezwane do świętości.
3. Troska o świętość
Zacznijmy od piramidy wartości. Odprawiając rekolekcje ignacjańskie, spotkamy się z zagadnieniem piramidy wartości. Przedstawia się ono następująco:
I. łaska uświęcająca;
II. łączność z Bogiem;
III. obowiązki stanu;
IV. obowiązki zawodu;
V. zaangażowanie społeczne, hobby, rozrywka.
Zauważmy, że mamy tendencję, aby tę hierarchię odwracać, ale wtedy nasze życie staje na głowie. Postawienie życia z powrotem na nogi wymaga nawrócenia – zmiany myślenia, priorytetów, a w ślad za tym, zmiany nawyków, przyzwyczajeń i postaw. To proces długotrwały, wymagający od nas cierpliwości, szczególnie wobec samych siebie.
Postawienie Boga ponownie na pierwszym miejscu w naszym życiu będzie skutkować: miłością, radością, pokojem, cierpliwością, uprzejmością, dobrocią, wiernością, łagodnością, opanowaniem (Ga 5, 22-23). Śliczne, prawda? To są dary, które przychodzą wraz ze świadomym przyjęciem Boga, jako Celu moich dążeń i pragnień. To są owoce działania w nas Ducha Świętego, a nie ducha tego świata. Zatem na początku zawsze jest nawrócenie – ufne zwrócenie się ku Bogu.
Następnie powiedzmy sobie o maksymalizmie w życiu duchowym, czyli właściwym nastawieniu. Chcę więcej (magis). Zwracam uwagę na tkwiące we mnie możliwości i staram się je uruchamiać. Chodzi tu o rozruch, o obudzenie, drzemiącego w nas olbrzyma. Są w nas ogromne pokłady możliwości, wobec których słowo Boga odzywa się: Wstań! Idź! Chodź! Pójdź za Mną! Wszystkie te wezwania Boże są nieodwołalne. W tej kwestii Bóg nie robi sobie z nas żartów, nie daje natchnień, które są próżne czy daremne.
Z naszej strony istotna jest troska o sumienie i wrażliwość moralną, ponieważ to sumienie jest miejscem spotkania człowieka z Bogiem, najtajniejszym sanktuarium, w którym Bóg przemawia do człowieka. Codzienny rachunek sumienia, częsta spowiedź, kierownictwo duchowe, uważna lektura słowa Bożego, to bardzo praktyczna pomoc w polepszaniu naszego „połączenia” z Bogiem.
Dalej wyliczyć należy troskę o duchowość – czytanie duchowe, lectio divina. Mam tu na myśli lekturę żywotów świętych, Ojców Kościoła, dzienników duchowych, a przede wszystkim Biblii. Wszędzie tam znajdziemy podpowiedzi, inspiracje i zachęty do życia w bliskości z Bogiem. Od ludzi Boga nauczymy się stawiać pewne kroki na drodze świętości.
Następnie nieoceniona pozostaje troska o refleksję, np. modlitwa myślna, medytacja, rozmyślanie. Zdolność do skupienia czyni nas bardziej odpornymi na stres, zmęczenie. Zebranie myśli, scalenie rozsypanki własnego życia, pozwala się ogarnąć. Wszak często pojawiającymi się neologizmami ostatnich lat jest: nieogar, nie ogarniam. Podstawowa walka, która toczy się w naszym życiu, to walka o myślenie: czy myślę samodzielnie czy ktoś mi myśli?
Nie wystarczy jednak sama myśl, choćby najbardziej inspirująca, jeśli nie zostanie ona wprawiona w ruch. Dlatego potrzebna jest troska o wolność woli. Ćwiczenia, systematyczność, słowność, punktualność, nie uleganie zachciankom, zdolność do ascezy, to możliwe sposoby umacniania silnej woli. Wola doskonali się przez dokonywanie wyboru. Warto zwracać uwagę na codzienne decyzje, choćby najbardziej prozaiczne, aby podejmować się jak najbardziej świadomie. Nie możemy też trwać w niezdecydowaniu, odraczaniu decyzji. To zawieszenie w próżni działa demotywująco i prowadzi do zaniku woli. Dlatego też wybieram: o której dokładnie! wstaję lub kładę się spać, w co się ubiorę, co zjem, z kim się spotkam, o której zabieram się do modlitwy, itd.
Wszystko, co powiedzieliśmy do tej pory, służy naszemu rozwojowi, postępowi duszy, prawdziwemu szczęściu, samospełnieniu. Troska o własny rozwój to także odkrycie swoich pasji, zainteresowań i zdolności. Rozeznanie tego obszaru, pozwala nam żyć w pełni. Oczywiście, że przed naszymi oczami nie od razu pojawi się całość drogi, całość tego wielkiego projektu, zwanego życiem, ale w miarę przebytej trasy, będą odsłaniać się nowe widoki i możliwości. Dlatego też już czas najwyższy zejść z kanapy, założyć dobre buty i na powrót wejść na ring własnego życia. Tej walki nie można przegrać. Z tej drogi nie można zawrócić.
ks. Bogusław Kastelik